Farbisz-Kijankowa Róża Anna

27 sierpnia 1903, Dzików 30 lipca 1983, Kowarów

Malarka

Róża Farbisz-Kijankowa

Urodziła się 27 sierpnia 1903 roku w Dzikowie, w rodzinie chłopskiej. Jej matką była Rozalia Słomka, a ojcem Jan Farbisz. Matka artystki była córką Jana Słomki, działacza społecznego i gospodarczego Galicji, który przez około 40 lat był wójtem w miejscowości Dzików koło Tarnobrzega – posiadłości hr. Tarnowskiego. Zasłynął zaś ze swojego dzieła pt. „Pamiętniki włościanina. Od pańszczyzny do czasów dzisiejszych”, które opisywało życie tej klasy społecznej. Wydano je w 1912 roku. Jeszcze przed I wojną światową ukazało się ich angielskie wydanie.

Dzików, w opisywanych przez Jana Słomkę czasach, odbiegał od wizerunku typowej polskiej wsi bowiem hrabia Tarnowski dbał o kształcenie i rozwój swoich współmieszkańców. Rodzina Farbiszów jest tego najlepszym przykładem. Mimo swej liczebności, Róża miała dziewięcioro rodzeństwa, poziom wykształcenia jej członków był wysoki. Najstarszy brat Tadeusz Farbisz był malarzem kościelnym, zatrudnionym przez Klasztor Dominikanów do wykonania malowideł sakralnych. Siostra Maria Farbiszówna na prośbę hrabiego została wysłana przez prof. Lutosławskiego do Szwajcarii, aby tam zdobyć należyte wykształcenie. W Genewie spędziła całe życie.

Róża, po ukończeniu szkoły podstawowej uczęszczała do Seminarium Nauczycielskiego, a później zgodnie z sugestią nauczycieli zaczęła studiować malarstwo, bowiem sztuka była głównym przedmiotem jej zainteresowań.

Jak wspomina syn Róży Jaromir Kijanka, rodzina żyła nadzwyczaj skromnie. Jako przykład podaje fakt, iż jeszcze w seminarium


na 4 jej siostry i nią samą przypadały jedne sandałki, które kolejno dziewczynki zakładały do kościoła.
 

Konieczność pomocy materialnej rodzinie zdecydowała o tym, że po maturze od 1 września 1926 roku, Róża rozpoczęła pracę jako nauczycielka szkoły podstawowej w miejscowości Kierz w powiecie lubelskim. Po roku pracy przeniosła się do szkoły w Bełżycach, gdzie pracowała do 1928 roku. (Po 1955 roku obie miejscowości przeszły do nowo utworzonego powiatu bełżyckiego).

W owym czasie poznała Stanisława Kijankę, lekarza weterynarii, który odbywał staż w pobliżu miejsca pracy Róży. Ta znajomość zakończyła się ich ślubem 12 kwietnia 1930 r. w Parafii św. Pawła w Lublinie.

Młodzi małżonkowie postanowili wyjechać do Wilna, aby spełnić marzenie Róży – podjąć studia malarskie. Najpierw w roku 1931/32 Róża ukończyła kurs rysunku i malarstwa w Wileńskim Towarzystwie Artystów Plastyków, po czym rozpoczęła studia na Wydziale Sztuk Pięknych Uniwersytetu im. Stefana Batorego w Wilnie.

Jej nauczycielami byli m. in. prof. Bronisław Jamontt jeden z najważniejszych, wielki autorytet i osobistość wileńskiego ośrodka artystycznego, malarz pejzażysta i rysownik, Ludomir Ślendziński – malarz i rzeźbiarz, czołowy reprezentant nowego klasycyzmu, Jerzy Hoppen - twórca graficznej „Szkoły wileńskiej”.

Studia artystyczne, trwające pięć lat ukończyła w 1939 roku. W trakcie studiów zdała egzamin dający jej kwalifikacje do nauczania rysunku w szkołach średnich, ogólnokształcących i seminariach nauczycielskich.

W owym czasie nawiązała także liczne kontakty artystyczne i towarzyskie. Jej niepospolita uroda znacznie jej w tym pomagała. Wspominają, z zachwytem, jej urodę wszyscy, którzy ją znali.

Wileńska uczelnia i znakomita pracownia prof. Jamontta ukształtowała ją artystycznie. Ale też, jak pisze Irena Klisowska, samo Wilno ze swą atmosferą, dawną architekturą, zabytkami i ciepłem ludzi tam wyrosłych – naznaczyło ostrą rysą specyficzną osobowość pani Róży. Pozostała ona w pamięci wielu osób jako rasowa dama środowiska plastycznego Jeleniej Góry [1].

Zanim jednak dotarła do Jeleniej Góry realizowała swoją pasję w Wilnie. Mimo narodzin pierwszego syna Miłosława (późniejszego ekonomisty), intensywnie oddaje się malarstwu. Doskonali swój artystyczny warsztat. Kocha malarstwo sztalugowe, pejzaż, martwą naturę, pociąga ją portret. Malarstwo Artystki, zwykle tworzone z natury, jest swoistym zapisem jej podróży bliskich i dalekich, uchwyceniem klimatu miejsc, śladem jej doznań, wzruszeń i zachwytów.

Jej aktywność twórcza znajduje uznanie tamtejszego środowiska. W 1940 roku uczestniczy w Wystawie Plastyków Wileńskich w Wilnie.

Małżeństwo zapewnia jej stabilizację materialną i spokojne życie. Co roku wyjeżdża z mężem na wakacje do Sopotu, gdzie wypoczywa i tworzy obrazy inspirowane nadmorskimi miejscowościami. Zaskoczeniem dla niej i rodziny jest powrót znad morza w 1939 roku. Powrót do domu, nieprzygotowanego na wypadek wojny. Bez żadnych zasobów żywnościowych. Wtedy to, jak wspominają członkowie rodziny, musiała wyprzedać to co miała cennego, aby przetrwać trudny czas.

Lata okupacji jej rodzina przeżyła zmagając się wielokrotnie z bardzo trudnymi warunkami materialnymi. Mąż za pomoc Żydom stracił prawo wykonywania zawodu. W 1942 roku przychodzi na świat drugi syn Jaromir (późniejszy adwokat), który dzisiaj wspomina, że obrazem tej sytuacji był prezent od męża z okazji urodzin syna w postaci kostki cukru.

Tym niemniej nie przerwała swej pracy twórczej. Intensywnie maluje i tworzy nowe obrazy. Wiele swoich prac artystka przekazała do Archiwum Uniwersytetu Stefana Batorego, gdzie aktualnie się znajdują. W tym serię drzeworytów z przedwojennego Wilna. Jedna z tych prac (pejzaż z zimowego Wilna) została przekazana do Muzeum Uniwersytetu Mikołaja Kopernika w Toruniu, o co prosił prof. Jamontt, który po wojnie, jak wielu wileńskich artystów - pedagogów, osiedlił się i pracował się w Toruniu.

Po zakończeniu II wojny światowej Artystka nie przyjęła obywatelstwa rosyjskiego i wyjechała z rodziną z Wilna w ramach ogólnej repatriacji. Zamieszkała w Wieruszowie, potem przez krótki czas we Wrocławiu, a w 1946 roku przyjechała do Jeleniej Góry. Była jedną z pierwszych artystek, które zasiliły jeleniogórski oddział Związku Polskich Artystów Plastyków (mieszczący się wówczas przy ul. Chopina 3). Zamieszkała w domu przy ul. Armii Krajowej 12/4.

Początkowo nie podjęła pracy zawodowej, bowiem jej mąż został dyrektorem rzeźni miejskiej w Jeleniej Górze i zapewnił rodzinie dość wysoki status materialny. Swój czas przeznaczała na zajmowanie się synami, domem i własną twórczością. Już w 1948 roku wzięła udział w jednej z pierwszych wystaw Okręgu Wrocławskiego ZPAP. Zajmowała się głównie malarstwem sztalugowym, a dominującą tematyką jej obrazów były nadal martwe natury, kwiaty i pejzaże.

Spokojne życie w Jeleniej Górze przerwała nagła śmierć męża w 1955 roku. Po traumie z tym związanej Róża Farbisz-Kijankowa zmuszona była powrócić do zawodu nauczycielskiego. Podejmuje pracę w Szkole Podstawowej Nr 2, przy ul. Armii Czerwonej, jako nauczycielka rysunku. Pracowała także przejściowo w szkole w Łagiewnikach koło Dzierżoniowa, gdzie jej siostry były nauczycielkami i organizowały szkolnictwo na tamtych terenach. Jej starszy syn Miłosław zakłada rodzinę i mieszka w Jeleniej Górze aż do śmierci w 2010 roku. Jego potomkowie to: kpt. żeglugi wielkiej Tomasz Kijanka, także mieszkający na stałe w Jeleniej Górze i Wojciech Kijanka przebywający na stałe w Kanadzie. Młodszy syn Jaromir Kijanka opuścił dom rodzinny w 1960 roku, podejmując próby stabilizacji zawodowej w kilku instytucjach. Na stałe zadomowił się w Sieradzu gdzie przez 34 lata prowadził kancelarię adwokacką. Obecnie na emeryturze.

Karierę pedagogiczną Róża Farbisz–Kijankowa zakończyła w roku 1972 przechodząc na emeryturę. Była ona bardzo istotną częścią jej życia. Potrafiła umiejętnie łączyć pracę artystyczną i pedagogiczną. Swoją obecność artystyczną na mapie sztuki zaznaczyła w sposób istotny. Jak mówi jej syn Jaromir kochała malarstwo, żyła tylko malarstwem. Nawet kiedy była ciężko chora i przebywała na Oddziale Szpitalnym sanatorium Wysoka Łąka w Kowarach nie przestała tworzyć. Mając pokój z balkonem, z widokiem na góry, namalowała wiele obrazów pejzaży Karkonoszy. Rozdała je lekarzom i pielęgniarkom z wdzięczności za opiekę. Była dobrym człowiekiem i pełnej krwi artystką. Malowanie, co było sensem jej życia, złagodziło ból odchodzenia.

Zmarła 30 lipca 1983 roku w Kowarach, po trzech latach walki z chorobą nowotworową. Pochowana w Jeleniej Górze na starym cmentarzu przy ul. Sudeckiej.

Była ważną osobowością w malarstwie współczesnym tego regionu, której twórczość stanowi istotny fragment powojennej kultury i sztuki Dolnego Śląska.

Jej twórczość trafnie scharakteryzowała Irena Klisowska, kuratorka wystaw i dyrektorka BWA w Jeleniej Górze w latach 70. i 80. pisząc: „autentyzm jej prac malarskich był niezwykły. Polegał na wyrazistej spójności osoby, dzieła, życia i sztuki. Malarstwo Róży Farbisz-Kijankowej to signum może ostatniej już formacji, gdy malarstwo znaczyło jeszcze malarstwo z jego regułami, prawami, przekroczeniami.

W obrazach wcześniejszych powstałych po wojnie jej paleta była wyciszona (pejzaże z okolic Ustki). Unikała ostrych zestawień. W dwadzieścia lat później nasyca kolorystykę, wzmacnia kontur, dodaje barwom soczystości (pejzaże z okolic Karpacza, Zakopanego, Kudowy). I zawsze ten sam rys. Kolor we wszystkich obrazach posiada cechę wspólną – relief nadany zamaszystymi pociągnięciami pędzla, rodzaj faktury, określonej grubością farby. Świadczy to o tym, że artystka miała głęboką świadomość swej sztuki. Stąd nie szukała dla niej drastycznych tematów czy podtekstów. Jej dramatyzm wynikał ze spontaniczności malowania i świeżości widzenia świata. Obok pędzla posługiwała się szpachlą respektując swoistość tego narzędzia, pewną gestualność, odruch ręki. Temperament malarki do końca widać w jej pracach. Wspominając jej obrazy nasuwa się nieustająca refleksja, iż artystka zachowała do końca głęboką wiarę w związki sztuki i natury oraz ogromny szacunek dla kultury plamy barwnej i całej tradycji „piktorializmu”. Jak też podkreśla I. Klisowska na podstawie rozmów z artystką zachowała wspomnienie kobiety

o niezwykłej pogodzie ducha mającej swój niezaprzeczalny wpływ na całą twórczość malarską [2].

Reprodukcje prac udostępnione przez jej syna Jaromira Kijankę na potrzeby niniejszej publikacji pokazują główne tematy jej twórczości. Są to: martwe natury, pejzaże, ludzie i wizerunki miejsc. Wszystkie prace są sygnowane, w większości datowane, ale rzadko kiedy tytułowane. Najwięcej z nich powstało w latach 70. Te obrazy pokazują też bogactwo podejmowanej tematyki, rozmaitość sposobów malarskiej ekspresji i wrażliwość na zachodzące zmiany w samych sztukach plastycznych, przy zachowaniu własnych preferencji. (ilustracje: martwe natury, pejzaże, ludzie i wizerunki miejsc)