Mazurkiewicz Antoni ur. 5 lipca 1916 r., Cierpisz zm. 25 września 2002, Jelenia Góra |
Kontroler biletów tramwajowych i autobusowychW pamięci Jeleniogórzan zapisał się przede wszystkim jako "kanar", kontroler biletów w autobusach Miejskiego Zakładu Komunikacji (MZK), który starał się wpływać skutecznie, ale także niekonwencjonalnie na zachowanie i rzetelność pasażerów w zakupie biletów. Ostatnie kilkanaście lat aktywności zawodowej w mundurze MZK odcisnęło się w pamięci zbiorowej najpełniej. Na tyle głęboko, że mało kto mógł sobie wyobrażać Antoniego Mazurkieewicza w jakiejkolwiek innej roli, a przecież było ich co najmniej kilka, w tym mało znana, jako uczestnika kampanii wrześniowej 1939 r. Antoni Mazurkiewicz urodził się 5 lipca 1916 roku w miejscowości Cierpisz, więc I wojny światowej nie zapamiętał w ogóle. W drugiej wziął czynny udział jako podoficer Wojska Polskiego. Służbę w wojsku rozpoczął na dwa lata przed wybuchem wojny, w 1937 r. Dostał się do niewoli i cały okres wojenny przebywał w obozie jenieckim. Niechętnie o tym opowiadał, nie zachowały się więc jego wspomnienia. Zaraz po wojnie, w maju 1945 r. przyjechał do miejscowości Cieplice Śląskie-Zdrój, od razu trafiając do powstającego wówczas Miejskiego Przedsiębiorstwa Komunikacyjnego, które w pierwszym okresie, po zakończeniu działań wojennych, dysponowało wyłącznie tramwajami. Nie miał początkowo uprawnień, został konduktorem, ale szybko zyskał możliwość pracy w charakterze motorniczego. Do wyposażenia motorniczego należał nie tylko mundur, który A. Mazurkiewicz nosił z nieukrywaną dumą, jak i – w okresie zimowym – słomiane buty. Plecione z grubej słomy, nakładane na własne trzewiki były niezbędną osłoną przed wiatrem zawiewającym do nieosłoniętej niczym kabiny motorniczego. Wozy tramwajowe polskiej produkcji Konstalu Chorzów, które jeździły w Jeleniej Górze (od końca lat 50-tych, głównie tramwaje typu "N") były wyjątkowo przewiewne, a w dodatku pulpit motorniczego zlokalizowany był tuż przy drzwiach wejściowych, więc w warunkach srogiej zimy prowadzący tramwaj przez całą zmianę funkcjonował w temperaturze dokładnie takiej, jaka panowała na zewnątrz. A zimy bywały mroźne – w końcu lat 60-tych w przypadku jednej z "zim stulecia", odnotowywano temperatury niższe, niż... -30 st. C.! Praca motorniczego, czy konduktora w takich warunkach była wyrazem – z dzisiejszego punktu widzenia – heroizmu. Konduktorzy z kolei, a właściwie – konduktorki, bo to głównie kobiety pracowały na tych stanowiskach, cierpieli także latem. Pracowali w grubych "wojłokowych" mundurach, a rozgrzane do 35/40 st. C. wnętrze tramwaju było miejscem pracy nie do wytrzymania. Tramwaje w Jeleniej Górze jeździły do 30 kwietnia 1969 r. A. Mazurkiewicz nieco wcześniej zmienił charakter swej pracy i powrócił do sprawy biletów, już jako kontroler, a później – płynnie – jako kontroler biletów w autobusach MZK. Nie była to łatwa praca, bowiem pierwsze autobusy, jakie wyjechały na ulice miasta to krótkie wozy H-100, które miały na tyle nieszczelne instalacje wydechowe, że spaliny z niemal taką samą intensywnością czuć było nas zewnątrz, jak i wewnątrz pojazdu. Antoniemu Mazurkiewiczowi przypisuje się dziesiątki anegdot, w dodatku z ogromnym prawdopodobieństwem można uznać, że – biorąc pod uwagę jego charakter – są prawdziwe i oddają jego stosunek do pracy. Po pierwsze – starał się unikać nakładania mandatów, a zamiast tego raczej zawstydzać pasażera bez biletu, który po takiej "lekcji" nigdy już nie myślał o jeździe na gapę. – Gdzie to pan pracuje? – perorował głośno "na cały tramwaj/autobus". A kiedy usłyszał, że w Fampie czy w Celwiskozie, to dopowiadał, też głośno: - To tak marnie tam płacą, że na bilet nie wystarcza? Będę musiał zadzwonić do dyrektora czy kadr, bo to taka bida, że strach... Zaczerwieniony pasażer najchętniej zapłaciłby pięć razy za bilet, byle tego nie słuchać, ale... kara musiała być. Na koniec pasażer bywał upomniany, że bilety trzeba kupować, a kontroler odstępował od mandatu. W innym przypadku (bo sposobów na zawstydzanie było wiele) pokazywał palcem sąsiednich pasażerów i mówił: - Ten gość kupił bilet. I ten kupił, i ta pani też, oni w zasadzie zapłacili za pana, to trochę wstyd, czy nie? Wstyd był. Bywało też tak, że A. Mazurkiewicz trafiał na godnego siebie przeciwnika, jak w przypadku jednego z nastoletnich pasażerów, który też jechał bez biletu. Sposoby kontrolera na młodzież były nieco inne. – Pocałujesz tego chłopaka (tę dziewczynę) - wskazywał przypadkowego pasażera w zbliżonym wieku tuż obok - przeprosisz, że nie masz biletu i wtedy ci daruję. - powiedział jednego razu. - Nie pocałuję! – hardo postawił się chłopak. – To ci dam mandat! – zagroził kontroler. – To będę miał mandat! – padła twarda odpowiedź. – To ci ojciec dupę spierze! – To spierze! Zaintrygowany A. Mazurkiewicz dociekał dalej. – Ale czemu nie chcesz pocałować, taka ładna dziewczyna. - ...bo to moja siostra – padła odpowiedź, która wyjaśniała ten twardy opór. Z drugiej strony A. Mazurkiewicz, jeśli uwierzył w tłumaczenie powodu braku biletów i uznał te przyczyny za obiektywne, to arbitralnie odstępował od nałożenia mandatu, co najwyżej pogroził palcem. Dyrekcja firmy przyjęła do wiadomości, że kontroler ma własny system regulowania problemów i nie konfrontowała tego z jakimiś przepisami. Tym bardziej, że A. Mazurkiewicz będąc już na emeryturze też jeździł w charakterystycznym mundurze i samą swoją obecnością dyscyplinował pasażerów, choć nie miał już formalnych podstaw do sankcjonowania przejazdów "na gapę". Na emeryturę przeszedł formalnie we wrześniu 1989 r., ale nie pozwolił się zwolnić z pracy. Odszedł dużo później, po 54 latach zawodowej aktywności, w 2000 r. Pięć lat wcześniej otrzymał awans w wojsku – został w wieku 79 lat sierżantem sztabowym, za działalność kombatancką. O tym, jaka była jego pozycja społeczna świadczy najlepiej plebiscyt Nowin Jeleniogórskich na "Człowieka roku". W pierwszej edycji, z 1990 r., która wówczas elektryzowała tysiące czytelników, wystartowały cztery osoby. Wśród nich byli: właścicielka wziętego biura podróży (a był to czas pierwszych, w miarę powszechnych wyjazdów zagranicznych, kiedy o paszport nie było jeszcze łatwo, a biuro rozwiązywało ten problem); dyrektor znaczącego w jeleniej Górze przedsiębiorstwa zatrudniającego grubo ponad tysiąc osób. Był też Antoni Mazurkiewicz, który w cuglach wygrał plebiscyt, dystansując "o kilka długości" konkurencję. A. Mazurkiewicz zmarł 25 września 2002 r. Ponoć jego życzeniem było zostać pochowanym w jego ukochanym mundurze pracownika MZK. Mundur, po dziesięcioleciach pracy był już w stanie koszmarnym i rodzina nie zdecydowała się na spełnienie tego życzenia w takiej formie. Do trumny, w której został pochowany włożono ten mundur oraz czapkę, z której był pamiętany przez wiele pokoleń jeleniogórzan. A. Mazurkiewicz był odznaczony m.in. Krzyżem Kawalerskim Orderu Odrodzenia Polski, Złotym Krzyżem Zasługi, Medalem Zwycięstwa i Wolności 1945, Medalem 10-lecia Polski Ludowej, Medalem 40-lecia PRL, Medalem Honorowym Zasłużony dla Miasta Jelenia Góra oraz Odznaką "Zasłużony Pracownik MZK". Spis ilustracji:
Cezariusz Wiklik |
|
Słownik Biograficzny Ziemi Jeleniogórskiej | © JCIiER Książnica Karkonoska 2020 Jelenia Góra |