Sarzyńska Małgorzata Iwona - "Ruda" ur. 18 maja 1962, Jelenia Góra zm. 28 września 2005, Komarno |
Z wykształcenia - technik chemik ze specjalnością: ochrony roślin, zawód wykonywany - artysta plastyk.
Matka Małgorzaty Wiesława Mielczarek (ur. 19.02.1933 - zm. 11.IX.2000) pochodziła z biednej, chłopskiej rodziny z okolic Częstochowy. Jako młoda dziewczyna uciekła z domu, spod surowej kurateli ojca i z powodu trudnej sytuacji rodzinnej. Zamieszkała w Jeleniej Górze przy ul Solnej. Pracowała w kuchni, w jednostce wojskowej przy ul. Sudeckiej. W późniejszych latach zajmowała się handlem. Było to jej główne zajęcie i sposób na życie. Ojciec w życiu Małgosi był nieobecny. O rodzinie matki wiadomo niewiele. Matka miała kontakt z siostrą i chrzestną Małgorzaty. Poza nimi prawdopodobnie nie utrzymywała kontaktów z rodziną. O rodzinie ojca również nie ma wielu informacji ponieważ uczestniczył w życiu matki bardzo krótko, a w życiu swojej córki prawie wcale. Małgorzata Sarzyńska wychowała się w mieszkaniu przy Pl. Ratuszowym 38/2. Wychowywana przez matkę, zajętą walką o byt, była dzieckiem dosyć osamotnionym. Jak mówi jej córka Olga. "Babcia miała dla niej mało czasu. Handlowała na Florze, albo jeździła z towarem po okolicy i za granicę. Mała Małgosia często była w domu sama, jak zgubiła klucz do mieszkania to siedziała na ulicy albo w kościele".
Jej smutne dzieciństwo na Pl. Ratuszowym było tematem kilku obrazów, m.in. pokazuje to poniższy obraz pt. "Matka" oraz kartki z jej pamiętnika, który prowadziła od 1980 do 2003 roku.
Wykształcenie - średnie. Ukończyła Szkołę Podstawową nr 2 w Jeleniej Górze, a później Technikum Chemiczne w Jeleniej Górze, w 1982 roku. Świadectwo dojrzałości podpisała wychowawczyni mgr Jolanta Dorożyńska. Jej nauczycielka pani Lucyna Urzędowska wspominała iż Małgosia grała w szkolnych przedstawieniach teatralnych (np. rolę Jagny z Chłopów) i miała aktorski talent. Jednak najbliższe było jej malarstwo, którym zajmowała się od 1979 roku. Efekty malarskich zainteresowań wcześnie zostały pokazane publicznie. W 1981 roku jeszcze jako uczennica, uczestniczyła w wystawach zbiorowych: "Plastycy amatorzy prezentują" w klubie Stowarzyszenia PAX w Jeleniej Górze, w V Wojewódzkim Przeglądzie Plastyki Nieprofesjonalnej, prezentowanym w jeleniogórskim BWA, miała pierwszą indywidualną wystawę (razem z A. Piekarskim) w Klubie Stowarzyszenia PAX przy ul. Słowackiego 34 w Jeleniej Górze.
W jej kręgu towarzyskim bardzo wcześnie pojawił się Grzegorz, późniejszy mąż. Znali się od czasów licealnych Małgorzaty. Do grona przyjaciół ze szkolnych lat należała też Bożena Królikowska. Tuż po ukończeniu szkoły podjęła pracę zawodową w RSW Prasa - Książka - Ruch w Jeleniej Górze, jako starszy referent. Pracę tę wykonywała tylko przez pięć miesięcy i przeniosła się do Polskiego Związku Motorowego, gdzie także była referentem i również krótko. W 1983 roku podjęła prace jako plastyk w WPGT "Karkonosze". Przepracowała w tej instytucji 3 lata, po czym przez kilka miesięcy pracowała w Piechowickim Ośrodku Kultury w Piechowicach jako instruktor plastyki. W Ośrodku Doskonalenia Nauczycieli była samodzielnym referentem d/s redakcyjnych w piśmie oświatowym "Kurenda" (przez niepełny rok). Od 1992, przez przeszło rok pracowała jako instruktor d/s plastyki w Miejskim Ośrodku Kultury w Jeleniej Górze, do którego powróciła jeszcze raz w latach 1997-1999. Z rozmów z niektórymi pracodawcami wynika, iż praca w instytucjach była dla niej bardziej koniecznością niż poszukiwaniem miejsca w życiu zawodowym, to wydaje się być wcześnie określone. Najważniejsza była dla niej sztuka i ekspresja malarska. Poszukiwała kontaktów w środowisku artystycznym, pola dla własnej aktywności i swojej drogi. Przyjaźniła się z artystami, ludźmi kultury, plastykami amatorami. Uczestniczyła w plenerach malarskich organizowanych przez ówczesny Wojewódzki Dom Kultury (1982-1987), szkoleniach dla instruktorów plastyki z zakresu metodyki pracy z dziećmi i młodzieżą (1986-1987). Fot. 7. Plener w Wojkowie, 1985 r. (w środku Małgorzata z córką Olgą) Była ciekawa świata i ludzi. Jak opowiada Paweł Trybalski przyszła kiedyś, na początku lat osiemdziesiątych do jego pracowni na Zabobrzu, przyniosła swoje rysunki i poprosiła o ocenę. Trybalski zrobił korektę jej prac, dał trochę farb, pędzli, pigmentów i radził jak ma malować Przychodziła do niego często, skądinąd wiadomo, iż uznawała go za swojego Mistrza. Mówi o niej: Nie udawała, nie podglądała, robiła swoje, była czystym kryształem. Już na początku zobaczyłem u niej dar boży. Ona tworzyła. Miała pasję i wewnętrzny przymus malowania. Łaknęła sztuki jak powietrza. Szybko zaczęła wystawiać w galeriach. W 1986 roku pokazała swoje portrety i martwe natury na indywidualnej wystawie w Salonie "Na antresoli", Klubu MPiK w Jeleniej Górze (obecne BWA).
Barbara Orzechowska w katalogu wystawy napisała: ...twórczość Małgorzaty można podzielić na dwa etapy: metaforyczny i ekspresyjny werbalnie, charakteryzował się niewielkimi obrazami, utrzymanymi w bardzo oszczędnej gamie barwnej o niewidocznym niemal dukcie pędzla, natomiast drugi - to obrazy o wyraźnej fakturze, malowane swobodnie bez cyzelowania szczegółów - materialne rozwiązania problemów malarskich. Podobnie rozwiązują zagadnienia warsztatowe rysunki Małgorzaty - zarówno te wczesne, wciąż naiwnie ekspresyjne, jak i te późniejsze, studyjne - widać w nich szczególnie wyraźnie, że autorka prac postawiła na rozwój własny i doskonalenie techniczne [1].
Kolejne wystawy określiły ją jako artystkę. Tematykę swoich zainteresowań wyartykułowała we wstępie do katalogu wystawy pt. "Prosto z pracowni. Malarstwo" (Galeria "Korytarz", Miejski Ośrodek Kultury w Jeleniej Górze, 1992 r.) - Chciałabym w swoim malarstwie pokazać to na co jestem chora. Mój stan obecny lub przeszły - wtedy maluję. Kolor, forma, nagie ciała kobiet. Kobieta jest formą mnie samej, ja jestem nią. Kiedy nie mogę biec - ona biegnie, gdy nie mogę płakać - ona płacze. Tam gdzie nie mogę być - ona jest. Szczęśliwa, zrozpaczona lub w stanie pełnego istnienia. Ktoś kiedyś powiedział, że to ucieczka od życia prawdziwego. Jeżeli nawet tak jest, to wspaniale - chcę uciekać dalej. Ta wystawa była, używając jej określenia buntem kolorystycznym i próbą uniezależnienia się od tematu, formatu i techniki, [2] do swoich odbiorców skierowała tez specjalny list objaśniający jej postawę twórczą: "Duchowość w sztuce i chaos" to tytuł jej wystawy akwareli, pasteli i rysunku, którą pokazała w Galerii Banku Śląskiego. W katalogu towarzyszącym wystawie Sarzyńska napisała:
Ja zadaję pytanie: czy można rozgraniczyć dwie rzeczywistości: ziemską i duchową (niebiańską).
Kolejny ważny cykl autorski nosi tytuł "Uliczne spotkania", zwieńczony został wystawą w Biurze Wystaw Artystycznych i Galerii Agencji Rozwoju Miasta w Lubaniu (1998 r.).
Ten swoisty pejzaż uliczny namalowany w sposób rysunkowy albo raczej narysowany z użyciem farb oddaje klimat jej dzieciństwa, codzienne obserwacje, napotkanych podczas wędrówki ludzi. Niewiele jest w tych pejzażach radości, panuje atmosfera nostalgii i osamotnienia, co podkreśla wyciszona tonacja barw. Ulice, niby oswojone wnętrza mieszkalne. Zaułki obiecujące. Budynki jak meble, meble jak części architektury ulicznej. Nadzy ludzie przechadzający się lub siedzący w zwyczajnych pozach, obcy sobie i sobie nawzajem. Choć podobni do siebie, są odosobnieni i samotni, senni i nierealni. Ich eteryczna nagość kontrastuje z kanciastością domów i chłodem ulicznych kałuż. Niby oswojeni z codziennością... trwają w niej bezbronni
[4] (Beata Skibińska w katalogu wystawy). Fot. 8. Wernisaż wystawy w BWA (z synem Adasiem i Janiną Hobgarską) Wątek kobiety i kobiecości w jej malarstwie był najważniejszy. Kobieta jest tematem malarskim, którego inspiracją jest ona sama, jej własne życie. Przeniosła na płótna własne historie, wewnętrzne rozterki, osobiste dramaty i towarzyszące im emocje. Z takich obrazów powstała ważna prezentacja pt. "Kobieta. Frau" (1999). Na zaproszenie lekarza onkologa i Senator RP Doroty Czudowskiej - dyrektorki Ośrodka Diagnostyki Onkologicznej Społecznej Fundacji Solidarności w Legnicy, artystka pokazała je chorym kobietom aby dodać im sił i umocnić w przekonaniu o wyjątkowości każdej z nich. Marzeniem chyba każdego lekarza jest leczenie i ciała i duszy więc chcieliśmy spróbować zaaplikować naszym pacjentkom niezwykle sugestywne i bardzo symboliczne obrazy Sarzyńskiej, które krzyczą o niezmiennym pięknie i wartości kobiet, nawet zeszpeconych przerysowaniem. Te z aktów pokazujących je w najbardziej wyzywających pozycjach domagają się uczucia, ciepła, mają do tego prawo. [5] O wystawie w Legnicy autorka powiedziała: Tę wystawę codziennie ogląda kilkadziesiąt kobiet przerażonych utratą swojej wartości, oczekujących ogromnego wsparcia energetycznego. Moje prace wsadzone w taką rzeczywistość nabierają nowego sensu, większego wyrazu - bo w obrazach opowiadam o walce o piękno, o miłość, o sens drogi życia.[6] Il. 24-25. Okładka katalogu Kobieta. Frau - projekt Sarzyńskiej
Artystka chce dodać sił kobietom i wesprzeć je w czasie kiedy są osamotnione, dać im nadzieję, wiarę i odwagę. Odwaga to jedna z cech, która charakteryzowała Małgorzatę Sarzyńską. Ryzyko artystyczne, zawodowe, finansowe wpisywało się w całą jej życiową drogę. Niewątpliwie ryzykownym przedsięwzięciem był projekt "Ruda na cmentarzu, Ruda na balkonie", w którym Martin Hill pokazuje fotograficzne akty artystki.
Ona natomiast wiesza je w swojej autorskiej galerii "Atelier - Sarzyńska"(czerwiec 1999 r.).
Fot. 13-14. Podczas wernisażu w Galerii Atelier Sarzyńska Utworzenie prywatnej galerii (otwarcie 10 lipca 1998 r.) we własnym mieszkaniu w domu przy Pl. Ratuszowym 38 też było aktem sporej odwagi, kiedy bez odpowiedniego zabezpieczenia finansowego, doświadczenia menedżerskiego, zmysłu organizacyjnego porywa się na niezależność od marchandów i galerii. Bierze sprawy w swoje ręce. Być może tę wiarę we własne możliwości umocniła wskutek wcześniejszych sukcesów zagranicznych. Pomógł jej w nawiązaniu kontaktów za granicą: Alfred Gügl zamieszkały w Michałowicach Austriak, który zajmował się handlem sztuką, oraz był czynnym pastelistą. Małgorzata wyjeżdżała kilkakrotnie do Niemiec, Austrii, Włoch gdzie wystawiała swoje obrazy, wykonywała portrety na zamówienie i starała się poprawić status materialny rodziny w dostępny wówczas sposób. Alfred pomógł jej w zakupie domu w Komarnie, który był jednocześnie wspaniałą pracownią i przestrzenią do życia. W późniejszym okresie, kiedy powróciła z Komarna na Plac Ratuszowy, w czasie kiedy funkcjonowała już "Galeria - Atelier Sarzyńska" poznała Martina Hilla - fotografa, kolekcjonera, właściciela winiarni, którego fascynowały jej obrazy i chciał je pokazać światu. Wspierał Małgorzatę, był jej mecenasem i przyjacielem. Napisał o jej twórczości jeden z bardziej wnikliwych tekstów. Siła. Nieokiełznana i niekiedy wręcz dzika siła przemawia z obrazów Małgorzaty Sarzyńskiej. Ona zniewala odbiorcę, wstrząsa nim, sprawia wrażenie jakby chciała do niego wołać. Obudź się, powiedz tak, bądź optymistą, uwolnij się. Świat jest piękny, człowiek jest piękny, ty jesteś piękny. Dopiero po głębszym przemyśleniu tej sztuki otwiera się piękno jej obrazów. Te obrazy nie są ozdobami, które pasują do każdego pokoju, które w każdym pokoju stwarzają miła atmosferę. Akty kobiece przez nią malowane nie mają na celu budzenia w sypialni dawno uśpionych erotycznych emocji. One pokazują życie, prowokują niczego nie ukrywając. Okrycie przesłania uczucia. Kobiety w obrazach M.S konfrontują się z życiem demonstrują swoje potrzeby. Jej obrazy mówią, krzyczą, one dyskutują z odbiorcą i niekiedy okazuje się, że są silniejsze od niego. [7] To on odkrył ją dla Bremervorde i spopularyzował tam jej twórczość. Jej obrazy zaistniały w przestrzeni publicznej, między innymi na wielkich ścianach budynków mieszkalnych w Niemczech. Fot. 15. Artystka przed pracą ścienną w Niemczech Wystawy jej twórczości, poza granicami kraju, odbyły się ponadto w Wilnie, Erfstadt, Jerozolimie, Ljublanie. Uczestniczyła też w międzynarodowym konkursie "Ziemia, Powietrze, Woda", w Olbersdorf, gdzie zdobywała nagrody (II nagrodę w 2001, I nagrodę w 2002, 2003). Brała też udział w Międzynarodowym Plenerze Grafików - wystawa Güstrow, Berlin (Niemcy). Małgorzata szukała pomysłów na ożywienie artystyczne jeleniogórskiego rynku i możliwości bezpośredniego kontaktu ze swoimi odbiorcami. Takim pomysłem były I Międzynarodowe Targi Sztuki "Artyści pod Arkadami" (28 lipca 1999). Uczestniczyli w nich artyści i goście z Jeleniej Góry, Drezna, Goerlitz, Liberca i Wrocławia. Fot. 16. Grupa plastyczna prowadzona przez M. Sarzyńską w Miejskim Ośrodku Kultury Niemal od początku funkcjonowała w grupie artystycznej "eR"(1986-1992), przy Jeleniogórskim Towarzystwie Społeczno - Kulturalnym, której liderem był Patryk Lewkowicz. Fot. 17. Artystka podczas wernisażu wystawy w Lwóweckim Ośrodku Kultury z Tadeuszem Dzieżycem i Olgą Sarzyńską Grupa skupiała ambitnych malarzy regionu takich jak: Ryszard Tyszkiewicz, Tadeusz Dzieżyc, Władysław Gałczyński, Anna Grabowska. Miała szerokie grono przyjaciół, z których większość była związana ze światem artystycznym. Ze względu na swoje zainteresowania literackie utrzymywała ścisłą współpracę z JTSK, a w szczególności z Elżbietą Kotlarską. Do grona jej wieloletnich przyjaciół, których w większości przypadków poznała na plenerach plastycznych, należeli: Maria Szubart, Patryk Lewkowicz, Jan Krygier, Dorota Dyl, Marek Lercher, Władysław Gałczyński, Tadeusz Dzieżyc, Wojciech Zawadzki. Wśród przyjaciół miejsce szczególne zajmował Kazimierz Rypiński, który był przy niej zawsze, a jak brakowało rodzinie pieniędzy to kupował obrazy Małgorzaty, wspomina Olga Sarzyńska. Rodzinę Małgorzata Sarzyńska założyła w 1983 roku, kiedy to wyszła za mąż za Grzegorza Miskę. Fot. 18. Zdjęcie ślubne Artystki Grzegorz był wówczas milicjantem. Pochodził z domu o ukształtowanych wzorcach rodzinnych. Było jej to potrzebne ponieważ deficyt rodziny i atmosfery ciepłego domu Małgorzata miała od dzieciństwa. Nie posiadała zakodowanych wzorców zachowań ani poczucia bezpieczeństwa. Jej matka, od lat borykała się z chorobą psychiczną, wymagała opieki zanim Małgorzata stała się w pełni dojrzałą kobietą. Grzegorz i Małgorzata zamieszkali razem z Matką na Placu Ratuszowym w maleńkim mieszkaniu. W listopadzie 1984 roku urodziła się ich córka Olga. Był to związek burzliwy, pełen zazdrości. Rozbieżności w poglądach na życie, brak zrozumienia Grzegorza dla artystycznych potrzeb Małgorzaty, niedojrzałość obojga spowodował, że małżeństwo przetrwało oficjalnie dwa lata. Rozwód nastąpił w 1987 roku, jednak mimo to status ich związku kilkakrotnie zmieniał się. Rozstawali się i ponownie do siebie wracali. Kiedy Ola miała cztery lata Małgorzata, z pomocą Alfreda Grügla, kupiła dom w Komarnie (nr 33). To był duży, piękny dom z ogromna pracownią i ogrodem. Zamieszkali w nim znowu razem: Małgorzata, Grzegorz i Olga. Utrzymanie domu jednak było bardzo kosztowne. Mieszkali tam przez 7 lat, a później wrócili na Pl. Ratuszowy, przez krótki czas mieszkali przy ul. Transportowej. Za uzyskane ze sprzedaży pieniądze kupili ciężarówkę (Grzegorz założył prywatna firmę transportową) i zrobili remont mieszkania na Pl. Ratuszowym. Wrócili aby zająć się matką, która była po wylewie i wymagała stałej opieki. Fot. 19. Małgorzata z matką i córką Olgą w mieszkaniu przy Pl. Ratuszowym W 1993 roku urodził się Adam. Małżeństwo ponownie weszło w fazę ostrego kryzysu, zakończonego kolejnym rozstaniem. Małgorzata sama zajęła się utrzymywaniem domu, wychowywaniem dzieci i malowaniem. Olga wspomina ten czas jako najlepszy w życiu jej matki, czas intensywnej pracy, względnej stabilizacji, nowych pomysłów. Małgorzata otworzyła galerię, pracowała nad nowymi projektami, zyskała nowy napęd. Ten dobry czas przerwała w 2000 roku śmierć matki Małgorzaty. Odejście matki było dla niej bardzo bolesnym doświadczeniem i być może początkiem rozwijającej się w utajeniu choroby. Objawy euforii przemieszanej z głęboką depresją zaczęły się powtarzać i były coraz bardziej widoczne dla rodziny i przyjaciół. Sytuacja rodziny stała się trudna. Olga przygotowywała się do matury poza domem i zdała na studia aktorskie do Akademii Teatralnej w Warszawie, Adam został z matką tracącą powoli kontakt z rzeczywistością. Dzięki pomocy przyjaciół i byłego męża podjęła leczenie szpitalne w Bolesławcu w 2003 roku. Po zakończeniu terapii szpitalnej, podczas której także malowała, wróciła na Pl. Ratuszowy. Miejsce to jednak nie sprzyjało wychodzeniu z choroby. Z pomocą byłego męża sprzedali mieszkanie i galerię, kupili dom po rodzinie Grzegorza w Komarnie (nr 153) Fot. 20-21. Dom rodziny Sarzyńskich w Komarnie, 2010 i zamieszkali razem. Jak mówi Grzegorz Sarzyński - to był najlepszy czas naszego małżeństwa. Małgosia była żoną, matką i artystką. Małgorzata intensywnie malowała aż do dnia przeczuwanej prze Nią śmierci - 28 września 2005 roku, w obecności bliskich i we własnym domu. Ostatni obraz jest tego świadectwem. Il. 28. Po tej i po tamtej stronie, 2005, ostatni obraz Artystki Jej obrazy są obecne w domu, towarzyszą Adamowi - uczniowi klasy psychologicznej Liceum Ogólnokształcącego w Jeleniej Górze, jej mężowi Grzegorzowi i jego bratu Jackowi.
Olga Sarzyńska ukończyła studia teatralne w Warszawie. Jest aktorką filmową i teatralną z dużym dorobkiem artystycznym i świetnymi perspektywami. Małgosia była różna, władcza, niecierpliwa, czasami bardzo dobra. Z nikim nie mogłem rozmawiać tak jak z Nią, na każdy temat. Docierało do niej wszystko i ona mnie rozumiała. Czasami była obcą mi osobą. Wydawało mi się, że mnie nienawidzi. Ciałem była tu a duszą gdzie indziej. Ciężko się z Nią żyło czasami. Trzeba było uważać aby jej nie dotknąć jakimś słowem, nie zranić. Ale ja też byłem chuliganem i miała prawo widzieć mnie takim złym. Kochałem ją. Chciałem spędzić z Nią resztę życia. To była najważniejsza kobieta mojego życia, a córka Olga, która gromadzi i archiwizuje wszelkie przejawy aktywności twórczej matki, mówi o niej: Jako dziecko, a także później, jako nastolatka uwielbiałam spędzać czas z mamą, chodzić na spacery, towarzyszyć jej podczas tworzenia i w końcu zasypiać, kiedy czytała mi do snu. Wbrew temu jak czasem postrzegali ją ludzie była niezwykle opiekuńcza i troskliwa. Bardzo kochała mnie i mojego brata Adama. Bardzo dbała, abyśmy byli szczęśliwi, uśmiechnięci i odporni na przeciwności losu. Bardzo dużo się razem śmialiśmy. Mama wymyślała różne zabawy, wycieczki, które były pełne dobrej energii dającej siłę i pozytywne spojrzenie na życie. Małgorzata postrzegana była przez przyjaznych jej ludzi jako dzielna osoba, walcząca z licznymi przeciwnościami losu, walcząca o siebie i swoją twórczość, egocentryczna i oczekująca uznania dla własnych wizji i potrzeb. Dla swojej matki była matką, dla swoich dzieci - dzieckiem. Jej życie było poszukiwaniem miłości, czułości i prawdy. Tak jak każdego z nas. Ale u Małgosi to poszukiwanie bolało. Czasami było drapieżne, pośpieszne, brutalne, a czasami stawało się samotną modlitwą błagającą o szczyptę tych łask. Małgosia była malarką. Swoją twórczość traktowała bardzo poważnie. Nigdy w nią nie wątpiła. Bywała wręcz nieskromna w oznajmianiu światu, że jest artystką. Przeprowadzała nieustanną wiwisekcję siebie, ciągle przyglądała się sobie pytając: kim jestem?(...) delikatna, nadwrażliwa, krucha a jednocześnie bezkompromisowa, wymagająca, stanowcza. Bezradna i pełna ekspresji. Egocentrycznie zapatrzona w siebie i społecznikowsko otwarta na ludzi. Dziecięco naiwna i pokonująca rzeczy niemożliwe. [8]
Elżbieta Kotlarska wspominając Małgorzatę mówi: ona traktowała swoje malarstwo misyjnie. Pragnęła być kochana i porządkować swoje życie żeby tworzyć. Z drugiej strony te problemy życiowe były pożywką dla twórczości. Z mężem nie byli w stanie razem funkcjonować. Ona chciała wyzwań, inspiracji, On - przyziemności. Jej konstatacje jemu nie odpowiadały. On się bardzo dobrze sprawdził na koniec jej życia. Małgosia chłonęła życie, tak jak te jej kobiety: krzykliwe, rozdarte, bolesne, anielskie itd. Była też duchowo nastawiona. W ostatnich latach była pogodzona zarówno z mężem (mówiła że są sobie pisani) jak i z nieuchronnością losu. Wypowiadała się ostatecznie, jakby przeczuwając swoje rychłe odejście. Wojciech Zawadzki w imieniu przyjaciół i środowiska artystycznego, po jej śmierci, napisał w Nowinach Jeleniogórskich: Była artystką szaloną w jak najbardziej pozytywnym znaczeniu tego słowa. Szaloną na punkcie tworzenia i malowania. Jej ogromna energia życiowa koncentrowała się nie tylko na własnych dokonaniach, ale również na potrzebie integrowania ludzi jej bliskich w sensie artystycznym i po prostu ludzkim. Miała w sobie tyleż pokory dla swoich mistrzów co buńczuczności w stosunku do własnej drogi artystycznej. Bo była buńczuczna i ciepła zarazem. Całe jej znane mi życie upływało pod znakiem działania... Malowała na wszystkim. Na płótnie, deskach, płytach pilśniowych, papierach. Rysowała też wszędzie. Zawsze miała szkicownik i ołówek. Miała ogromne poczucie swobody i pragnienie wolności. Żadnych ograniczeń. [9] Te zdania trafnie oddają osobowość Artystki. Jej krótkie, burzliwe życie zostało zapisane w obrazach, z których każdy niemal jest o niej, zapamiętane przez wielu przyjaciół i znajomych, a także jest silnie obecne w życiu jej najbliższych. Małgorzata Sarzyńska pochowana została na cmentarzu w Maciejowej dzielnicy Jeleniej Góry. Fot. 31. grób Małgorzaty Sarzyńskiej W trzecią rocznicę jej odejścia przyjaciele przy wsparciu JTSK i Związku Gmin Karkonoskich zorganizowali w Filharmonii Dolnośląskiej wystawę ONA pokazującą jej malarstwo. Il. 29. Obraz z blizną Impresje (Małgosi Sarzyńskiej) W domu zastałam jedynie skrzydła Twoje Wykaz wystaw i plenerów twórczych Bibliografia:
Przypisy:[1] Barbara Orzechowska, wstęp do katalogu [2] Małgorzata Sarzyńska, wstęp katalogu [3] Małgorzata Sarzyńska, tekst w katalogu wystawy [4] Beata Skibińska, wstęp do katalogu wystawy [5] Daniel Antosik "Ruda" atakuje. "Nowiny Jeleniogórskie" 1999, nr 27, s. 18 [6] Daniel Antosik, ibidem [7] Eryk Ceglarek, tekst w katalogu wystawy Kobieta. Frau [8] Maria Szubart, Poszukiwała miłości, czułości i prawdy Nowiny Jeleniogórskie, nr 12, 2008, s. 26 [9] Wojciech Zawadzki, Nowiny Jeleniogórskie 2005, nr 41, s. 6 Ilustracje:
Fotografie:
Janina Hobgarska |
Słownik Biograficzny Ziemi Jeleniogórskiej | © Książnica Karkonoska 2010 Jelenia Góra |